Miłość okrutna, w czyje tylko serce
Utkwi swój zastrzał, stanie za mordercę:
Pomiesza zmysły we śnie i na jawi,
Nieugaszonym ogniem duszę trawi.
Miłość zuchwała, gdy się jeno wściecze,
Nie dba na stosy, na groty, na miecze;
Za nic ma życie, i w każdéj je dobie
Wydrzéć gotowa i drugim i sobie.
Miłość małżonków, miłość zwadza braci,
Wywraca miasta, krew leje, lud traci;
Burzy narody, i jednym zawodem,
Tenże świat niszczy, co go wskrzesza płodem.
Święta przyjaźni! ty żywy obrazie
Nieśmiertelności, kędy żadnéj skazie
Miłość niebieskie niepodległa duchy
W nierozerwane spoiła łańcuchy.
Ty cnoty idąc niepomylnym torem,
Za płonnym nigdy nie biegasz pozorem:
Twe oko bystre tam tylko zachodzi,
Co się poczciwie człeku kochać godzi.
Ty kogo złączysz swoją taśmą złotą,
Nie rozerwie jéj, chyba sroga Kloto.
Twa miłość nie zna pierzchliwéj odmiany,
Czy to czas przykry, czyli pożądany.
Ty komu sprzyjasz, nie zajrzysz zawiśnie,
Że się doń z hołdem, kto zna cnotę, ciśnie:
I owszem kochasz z téj najwięcej miary,
Że mu świat niesie powinne ofiary.
Czyjego serca twój się płomień boski
Ujmie, zgryźliwéj nie doznaje troski;
Nigdy nie jęczy, nigdy się nie żali,
Bo twój oświeca ogień, lecz nie pali.
W kogo ugodzić grot twój czysty raczy,
Ten nigdy nie zna sromotnéj rozpaczy:
Żyć chce do usług kochanéj osoby,
I radby wszystkie poożywiał groby.
Strona:Wybór poezyj- z dołączeniem kilku pism prozą oraz listów.djvu/189
Ta strona została przepisana.