Nie widać dotąd skutków mego Boga,
Co mi z Parnasu te szeptał nadzieje:
Po jednéj druga następuje trwoga;
Każdy się z rymów, czytając je, śmieje,
I mówiąc, wróżkom pochlebnym nie wierzy:
Panów a wieszczków najwięcéj szalbierzy.
Jużem chciał przestać daléj być prorokiem,
Widząc, że próżne łudzą mię otuchy,
Lecz mi Apollo jeszcze raz pod bokiem
Siędzie, a dawne poruszywszy duchy,
Ofuknie, gniewem pałając: także to
I rym i wiarę chcesz rzucać, poeto?
Śmiertelni ludzie! próżno waszych chuci
Mierzycie wieczne wyroki prawidłem!
Nieufni Bogu, że was nudną smuci
Dolą, spętanym czas uchodząc skrzydłem,
Mniemacie, że ten nieszczęśliwy, komu
Długo nie błysnął jasny promyk w domu.
Czyż na to dzielne on utwarza dusze
I w twardych losów osadza obrębie,
By tylko wiały im Fawoniusze,
A z Cypru róże znosiły gołębie?
Och! jednymby się nie różnili calem
Z miękkim waleczny Tyt Sardanapalem!
Płodna w rozliczne fortuna igrzyska,
Nie wchodzi z lada duszą w szranek ścisły;
Mężów rozprawne chce na bojowiska,
Gardząc, bądź ślepa, słabemi umysły;
Więc choć jéj przyjdzie broń z ręku uronić,
Lubi, przegrawszy, cnocie się pokłonić.
Tegoż ja wielkim nazwę bohaterem,
Co w czasie cichéj usiadszy pogody
I drzemiąc, gnuśnym mógł kierować sterem?
On spał, a same łódkę niosły wody.
Czas jego rządy tak drogo ocenił,
Że dał żyć póty, póki się nie zmienił.
Strona:Wybór poezyj- z dołączeniem kilku pism prozą oraz listów.djvu/196
Ta strona została przepisana.