Strona:Wybór poezyj- z dołączeniem kilku pism prozą oraz listów.djvu/198

Ta strona została przepisana.

To mi Apollo szeptał, a ja za niem
Jeszcze ci, królu, wróżyć mogę śmiele:
Że wżdy u portu szczęśliwego staniem,
Przebywszy srogie trosk naszych topiele.
Skąd ci ta ufność, jeśli pytasz, panie?
Bóg, czas, cierpliwość i twoje staranie.
1774, IX, 49—55.




X. Adieu kochanym Jezuitom.




Ze słodkich kajdan od téj rozwiązany
Ręki, któréj dał owce i barany
Paść swoje Chrystus, już pan mojéj woli,
Żegnam was, zacni synowie Lojoli!

Czas przyszedł lube z wami rzucać kąty,
Kędym zakończył rok dwudziesty piąty,
Nie czując nigdy w przyjacielskim gronie,
Iż niewolnikiem trzeba być w zakonie.

Wasza mi dobroć i łaskawe względy
Najpracowitsze słodziła urzędy:
We wszystkich miłą znalazłem ochłodę,
Bom w nich miał honor, a w pożyciu zgodę.

Juzem dziś nie wasz, a wyście nie moi,
Serca mi jednak żaden nie rozdwoi;
Kochać osoby będę aż do zgonu,
Jeśli nie wolno kochać dla zakonu.

Schylając głowę przed Twórcy obliczem,
Całuję rękę, co mię chłosta biczem;
Skądkolwiek na nas wiatr burzliwy wieje,
Na ludzkich losów składam to koleje.

Wszak przebiegając bystrym życie okiem,
Zwać teatralnym można je widokiem;
Wiele w nim odmian, a nim koniec będzie,
I pan częstokroć z kmieciami usiędzie.