Wdzięczne kadzidło w słodkiéj niosąc dani,
Błagajcie Twórcę, życzliwi kapłani;
Kropcie przed jego wiecznym majestatem
Ołtarze kwiatem.
Niechaj lud wierny, nucąc pean święty,
Za dar dziękuje wiekiem nieobjęty,
Jaki ten tylko, co dał morzu łoże,
Sam zdarzyć może.
Dzień-to pamiętny, którego on ranę
O wątłą nader położywszy ścianę
Z życiem ojczyzny, schylił na jéj żale
Litosnéj szale.
Nie zeszła jeszcze nam z pamięci ona
Brudna ponurych opryszków zasłona,
Którą utkały z Erebowéj pary
Pluta pieczary.
Gdy pod jéj mglistym płaszczem zbójcze plemię,
Skaza twéj, Lachu, niewetowna ziemie,
Na boskiéj władzy noszącego znamię
Podniosło ramię,
A wśrzód narodu mętnéj zawieruchy
Tłumiąc ostatniéj iskierkę otuchy,
Na los go podać już miało surowy
Z upadkiem głowy;
Jęknęły głuchych murów nieme głazy:
A cóż te serca, gdzie żywe obrazy
Łask jego wdzięczność wiekopomną złotem
Wyryła dłotem?