Niewinność z prawdą na wierzch się wyjawi;
Pan mój po burzy jasny pokój sprawi:
Lecz czy korzystać będziesz po twéj szkodzie,
Biedny narodzie!
1772, VI, 277 — 285.
Ten, który teraz na pustym ugorze
Zwisłemi żuchwy polne ścina mięty;
Kiedy był młodszym, w równéj z wiatrem sforze
Dościgał kresów rumak skrzydłopięty.
Ta, co niedawno w szkarłatnéj odzieży
Była pieszczoną dziewczych rąk zabawką;
Już się niezgrabnym cierniem tylko jeży
Róża, pomiędzy ostem i żegawką.
Co wprzód pod bujnym ugięta ciężarem,
Ledwo dźwigała płód na sobie słodki;
Wielkim i letnim uwarzona skwarem,
Drobne mać winna wydaje jagódki.
Niemiłe nozdrzom i arabskie gumy,
Choć je zacięty balsam z rany sączy;
Gdy ogień pierwsze wysmaży perfumy,
Przykrą się wonia zgorzelizną kończy.
Pytasz mię, co te podobieństwa znaczą,
Godzien poeto laurowéj gałęzi?
Niech twe Pegaza Muzy rozkulbaczą:
Pięknie poryżał dawniéj, teraz rzęzi.
Póki żywszemi bystra krew rzucała
Chuciami, tworząc z myślą rym uczony,
Żadna się z twoją arfa nie zrównała,
Na któreśkolwiek nastroił ją tony.