Cudzych zasiewów zbierając plony,
Król jesteś najmniéj szczęśliwy:
I ów Kazimierz nader wielbiony
Teby nie poprawił dziwy.
Chciéj nam bezpieczność, chciéj pokój wrócić,
Głos słyszę zewsząd tajemnie;
A my tymczasem i ciebie kłócić
I siebie będziem wzajemnie.
Lecz już srogiego czas zamieszania
Swój upór uciszył nieco;
Rzadsze obłoki wietrzyk pogania,
Dni blaskiem weselszym świecą.
Powraca nazad Temis zelżona;
Martwa ojczyzna bez rady,
Czynności duchem trochę skrzepiona,
Życia pokazuje ślady.
Bezpieczniéj wolik w pole wychodzi,
Kmiotek się bierze do pługa;
Znosi towary handlarz do łodzi,
Zna pan swe prawa i sługa.
Ile w powszechnym rzeczy zawrocie
Dobrze udziałać los dawa;
Twojéj mądrości, twéj, królu, cnocie
Rozum i serce przyznawa.
Niechaj nienawiść potwarzy sieje:
To przecie sternik jest prawy,
Co choć mu wicher poszarpał reje,
Zupełnéj nie stracił nawy.
Gdzie wszyscy błądzą, gdzie każdy miesza,
I na prywatę wysila:
Temu na skroni wdzięczność laur wiesza,
Który się najmniéj pomyla.
Rzeczy na świecie chodzą koleją,
Mieszając sprawy człowiecze.
My się przy tobie cieszym nadzieją!
Za szczęściem smutek się wlecze.
1775, XI, 289 — 294.