Strona:Wybór poezyj- z dołączeniem kilku pism prozą oraz listów.djvu/260

Ta strona została skorygowana.

Lecz choć-em drobnéj ledwo dotknął części,
Już na mnie zazdrość swe wymierza pięści.

Z obcego niéma, z twego się nie godzi;
Skądże ci, panie, bukiet dłoń uwinie?
Nim pogodniejszy czas kwiaty urodzi,
Próżne ci do nich oddaję naczynie,
Pełen niepłonnéj po chwili nadziei,
Że się przemieni w koszyk Amaltei[1].

Ten, co z niczego wszystko tworzyć może,
Zasępia niebo i znowu je bieli,
Piołuny w kanar, głogi mieni w róże,
Pewnie ci jeszcze dni słodkich udzieli,
Abyś przebywszy przykre smutków tonie,
W witéj z serc naszych długo żył koronie.




X. Fajerwerk z ludzi.




Świecie! gdy na twe rzucam oko sprawy,
Nic mi twéj żywiéj nie kreśli postawy,
Jak owych ogniów nietrwałe widoki,
Co na powietrzu jasne czynią skoki.

Składasz się z ludzi rozlicznych przymiotów,
Dziwnych kolorów, misternych obrotów;
Wabisz na moment niezwykłemi cudy,
Póki kto twojéj nie pozna obłudy.

Jeden z tych ogniów jak młynek się kręci,
Nie zna zabiegów, nie zna kresu chęci;
A lubo we dnie i w nocy nie zaśnie,
Na miejscu stoi i, czym był, tym zgaśnie.

Drugi podobny do płochego szmyrgla,
Wścibski, łgarz, warchoł, nie stąpi bez figla;
Narobi kłótni, pomiesza szkaradnie,
A potym razem puknie i przepadnie.

  1. Odmianka z autografu: Życząc uprzejmie w niepłonnéj nadziei,
    By się zmieniło w rożek Amaltei.