Strona:Wybór poezyj- z dołączeniem kilku pism prozą oraz listów.djvu/262

Ta strona została przepisana.

Nie jęła w spony zazdrość tego młota,
Którym nam miłość ukowała pęta.
Hart jéj ze cnoty, lustr z czystego złota.
Jedna nas wabi do pracy ponęta:
Kochanie pana i stateczność w wierze,
Choć jeden ziarno, drugi snopek bierze.

Dźwigając z ciężkich gruzów dom upadły,
Co go los kołem przeciwnym zawadził,
Czy me dach złoty ręce będą kładły,
Czy te cegiełki liche będziesz sadził,
Pańskiéj-to ręki dzieło budownicze
Wskrzeszać zamierzchłe już Naruszewicze.

Nieodpowiedny w szafunkach nikomu,
Czyni, co wola każe jego sama;
W jednym nas obu upatrzywszy domu,
Wziął za naczynie łask większych Adama.
Tyś wart, ja biorę; jedno tam zebranie,
Kędy interes równy i kochanie.

Jeszcze promiennym stokroć nie ogonił
Lat szafarz lejcem niestanownéj ziemi,
Kiedy nam czoła niejeden nakłonił,
Kurząc parfumy jaśniewielmożnemi.
Dziś ledwo martwą szczęścia świecim łuną;
Przyjaźń i pokłon poszły za fortuną.

Przemożnych przodków dostojne zaszczyty
Za niedostępne śmierć zawarszy klucze,
Na ciężkich potów owoc pracowity
Obu nas, plemię puściła prawnucze,
By losom w żadnéj nie podlegli dobie,
Wszystko monarsze przyznali, a sobie.

Jak w niewarownym miałki wart korycie
Wieczne z brzegami wyprawia igrzysko,
I raz przy jednym ulega obficie,
Drugi raz płoche mieni legowisko,
A ustawiczną swych nurtów odmianą,
Gdzie w wieczór topił, tam osusza rano: