Strona:Wybór poezyj- z dołączeniem kilku pism prozą oraz listów.djvu/263

Ta strona została przepisana.

Żart sobie z ludzi szczęście robi srogi,
Podając wiekom swéj znamiona władzy;
Grube paklaki w świetne mieni togi,
Zaczernia szkarłat wiejskiéj dymem sadzy.
Kmieci potomek barki w złoto stroi,
A możnych książąt krew u cepa stoi.

Fatalna płodność w kształt rodnego drzewa
Drobiąc ku górze plon swój od korzenia,
Im się w bujniejsze gałęzie odziewa,
Tym więcéj traci z mocy i z imienia,
Że naostatek listeczki prawnucze
Lada dma wzruszy i wietrzyk potłucze.

Dobroczynnego monarchy szczodrotą,
A spólnéj pracy nieprzerwanym czynem,
Już się podźwigać zaczynamy oto
I martwą głowę wznosić miedzy gminem.
Służmy królowi i ojczyznie społem;
Nuż do nas szczęście pierwszym zajdzie kołem.

Próżno się nudny gnuśnik chełpi wielce,
Że bierze ziarno, którego nie młocił.
Gardzę ja, patrząc na te drogie cielce,
Co im los boki gliniane pozłocił,
Ani na obce zbiory patrzę z żalem,
Woląc być mojéj fortuny kowalem.

Prześwietny leżeń, pokrewnemi domy
I bogatemi podparty posagi,
W złotych-to słupach pusty dom ze słomy,
Ani mieszkalny, ni zdatny na flagi.
Zrzuć mu te tylko filary z poboczy,
Wiatr go rozrzuci i bydło potłoczy.

Słodzéj używa, kto na twardym łanie
Ociekłym w znoju pługiem grunt uprawił,
Niż co w dziadowskie puścił sierp staranie,
Gdzie ani miękkiéj stopy nie postawił.
Niechaj się chlubi, że ma imię jasne
I włości przodków, a my — nasze własne.