Darmo, wściekła potwarzy, z twéj klozy[1] ponuréj,
Grozisz mi, trzęsąc na łbie brzydkiemi jaszczury!
I w najburzliwszych przygód pogrążone toni,
Serce me złoty jeszcze promyczek uroni.
Znam to, żeś się na moję, jędzo z piekła rodem,
Zagładę niehamownym uniosła zawodem:
Wszystkieś, jak chytry łowiec, osaczyła gmachy,
Stawiąc nakoło czarnych zdrad czujne szyldwachy.
Twój łuk krwią ubroczony, strzelając jad żywy,
Już z kudeł smoczych wite potargał cięciwy:
Wypróżniłaś ładowny kołczan: cóż ci po tem,
Jeśli gnuśnym, gdzie mierzysz, nie ugodzisz grotem?
Oto niewinność, spraw mych iściec[2] znakomity,
Bierze puklerz z wiernego dyamentu bity:
Bierze miecz niepochybny i swe strzały pewne,
A słowy łaskawemi koi łzy me rzewne:
„Czego się lekce trapisz, człowiecze niebaczny?
Czy, że cię gmin potępia w zdaniach swych opaczny
Że twe dzieła nicując, własną mierzy piędzią?
Jam jest twoim patronem i świadkiem i sędzią.
„Niechaj swe gryzie potwarz i szarpie pochodnie:
Wszak to jéj żywioł, z cnoty nawet czynić zbrodnie
I nawodzić pogrzebną barwą świetne sprawy;
Że sama jest okropnéj i smutnéj postawy.
„Nie są wolne od jéj strzał monarchów stolice;
Bije bez braku w domy ludzkie i świątnice.
A jeśli pytasz, czemu? odpowiedziéć snadno:
Bądź złym, a strzałą o cię nie zawadzi żadną.