Strona:Wybór poezyj- z dołączeniem kilku pism prozą oraz listów.djvu/269

Ta strona została przepisana.

Ty chętnie nic nie czynisz, twoje podarunki
Niosą z sobą strach blady, uwiędłe frasunki;
Ni ich człek pragnąć może, krom widocznéj zguby,
Co bystrych chęci nigdy brać nie umie w kluby.

Cóż to jeszcze za ludzie, na których głos tęgi
I prawa, i skinienia, ziemne drżą okręgi?
Temis im w ręce dała gwicht niezmylnéj szali,
Jowisz hartowny piorun, Mars bułat ze stali.

Znam, są-to monarchowie, im to świat przestrony
Winne pali kadzidła, im bije pokłony.
Oni są żywym bogów rytratem na ziemi:
Ale czyliż są równie bogom szczęśliwemi?

Ścigaj zbójców ojcowskich, waleczny Oktawi,
Już się krwią Brutów pole macedońskie pławi;
Już ci pierzchnął i Sekstus, i w sprosnéj pogoni
Straciwszy wodną bitwę, dał gardło Antoni.

Kończ, na czym począł Neron: a zatarszy dawne
Mordy dobrocią, uczyń imię wiekom sławne:
Oto za dobrodziejstwa, łaski i przyjaźni
Gotuje-ć w Kapitolu srogie Cynna kaźni.

Cóż to są złote berła, co świetne korony,
Jeśli nie próżne często podłych dusz zasłony?
Niechno zrzucą na chwilę ów pozór zwodniczy,
Których pochlebstwo w poczet bożków ziemnych liczy;

Ujrzym w ich sercach jakieś zamieszanie dziwne,
Gdzie się z cnotami wady zbijają przeciwne.
A wielki ów Macedon, co trząsł całym światem,
Dobrodziejem w Porusie, w Klicie będzie katem.

Któż jest tedy szczęśliwym? oto ten zapewne,
Co umie krócić chciwość i zapały gniewne;
Który godzien (gdyby świat mógł cnocie ołtarze
Stawić winne niewdzięczny) z bogi chodzić w parze;

Któremu próżno Paktol z Tagiem sączy złoto;
Który z pogardą patrzy, jak na gnuśne błoto,
Na owe świetne stopnie, na które raz licha
Jednych fortuna sadzi, drugich na łeb spycha;