W polach i w kniejach wszelka błędna dusza
Ze swych się łożysk na pastwisko rusza:
Ciebie nie widać, śliczna Dafne, z trzodą,
Pastwo mych oczu i serca ochłodo!
Lotny wietrzyku, piękne wiosny dziecię,
Ustrój twe barki w młodociane kwiecie;
Śpiesz tam, kędy jéj pod cienistym krzakiem
Morfeusz sennym skroń otacza makiem.
Tam to lekuchnym wkoło zrzenic wianiem,
To sprzecznych z różą ust pocałowaniem
Póty dokuczaj, aż swe oczy przetrze
I nową błyśnie zorzą na powietrze.
A gdy się ocknie, szepni jéj do skroni:
Już jasna gwiazda wstała z morskiéj toni;
Czas, gładka Dafne, z miękkiéj wstać pościeli,
Żebyśmy w tobie drugą gwiazdę mieli.
1771, IV, 318 — 320.
(Z okazyi otrzymanego orderu św. Stanisława).
Praemiando incitat.
Bogdaj to w takiéj służbie trawić lata,
I kark pod słodkim uginać ciężarem!
Gdzie pewna zasług nie chybia zapłata,
Ożywnym siły pokrzepiając darem.
Nie zna w niéj człowiek, co boli, co wędzi;
Sam go pot chłodzi i ciężar go pędzi.
Czy go na trudy wzywa ranek dzienne,
I młotem jęków godziny mu bije;
Czy noc na oczy ulegszy bezsenne,
Przyszłych i przeszłych prac mu pasmo wije: