Strona:Wybór poezyj- z dołączeniem kilku pism prozą oraz listów.djvu/287

Ta strona została przepisana.

Zemdlony żniwiarz upałem srogiem,
Dysze w południe leżąc pod brogiem.
Zamilkły wdzięczne ptasząt okrzyki,
Tylko się w chróstach swarzą koniki.

Często skopcone mglistemi kiry,
Ciska grad niebo, i ogień szczyry;
Dnia za chmurami nie widać we dnie,
Wszystko od trwogi stworzenie blednie.

A ja pod moim słomianym dachem,
Starym się wesół posilam Bachem.
Niechaj się niebo, jako chce, sroży,
Czystego serca nic nie zatrwoży.

Jesień.

Labor ipse voluptas.

Minęły słońca letniego skwary,
Łaskawa jesień dzieli swe dary:
Gdziekolwiek tylko wzrok się mój toczy,
Jest czym ucieszyć i napaść oczy.

Ciągną na wozach ogromne woły
Snopki, któremi rwą się stodoły,
Wesołe dziewki, raźni młodzieńce
Niosą, śpiewając, do dworu wieńce.

Nie dba na żądła brzmiącéj hałastry
Chłop, podcinając z kanaru plastry;
A w spore beczki i duże kadzie
Wdzięczny pijakom prowiant kładzie.

Rozlicznych wetów moc niezliczona
Łamie ciężarem drzewom ramiona.
Żaden nie sięga, żaden nie szczypie:
Sam dobrowolnie owoc się sypie.

Masz, gospodarzu, zapłatę za to,
Żeś przepracował wiosnę i lato;
Ciesz się z czeladką; a kto próżnuje,
Niéch głodny gardziel piaskiem ładuje.