Zbiera, co ma niepewna wydrze wnet godzina:
Przeklęty od dziedzica, wzajem go przeklina.
Radby żył wiekuiście; żyć długo nie może;
Trwoga budzi go ze snu, rozpacz ściele łoże.
Jak na bezdennym morza rozlewie
Ułomna łódka chwieje się,
A w srogim wichrów uporze nie wie,
Gdzie ją zhukany wart niesie;
Lecą naoślep w żądz swych odmianie
Niepewni ludzie, gdzie dążą;
Aż ich nakoniec bystre otchłanie
W przepaściach świata pogrążą.
Gnuśni, zwadliwi, płonne nadzieje
Budują sobie zdaleka,
Ze ugłaskany czas wyjaśnieje;
A on przed niemi ucieka.
Z błędnych rodziców smutnéj przygody
Mało się ich rozum świeci.
Nędzni synowie dziedziczne szkody
Przeniosą do gorszych dzieci.
Świat jednostajnym gościńcem chodzi,
Nie występując z koleje;
Co było starym, znowu się młodzi,
A co nowego, starzeje.
Zawsze łotrostwo, orężem wsparte,
Prawo po sobie miéć będzie.
Cnota łachmany wdzieje wytarte,
A zbrodnia w krześle osiędzie.
I słaby, i waleczny, i mędrzec z prostakiem
Niepomylnym w tęż przepaść równie dążą szlakiem.
Tak cedr, co się pod niebo dumnym wierzchem wspina,
Jak i pozioma wiatrem powali chrościna.
Od kresów nieuchronnych nikt się nie wywinie,
Czy kto ma serce krzywe, czyli cnotą słynie.
W jednym polu baranek młodą trawkę głaszcze,
I dziki tygrys łaczną krwią napawa paszczę.
Jednym skrzydłem gościniec mierzy podobłoczny,
I gołąb płochopióry i jastrząb żarłoczny.
Strona:Wybór poezyj- z dołączeniem kilku pism prozą oraz listów.djvu/293
Ta strona została przepisana.