„Zefirku, nie z téjże-to przelatujesz ziemi,
Gdzie Temira oddycha ustami ślicznemi?
Czekaj, jeśli nie ujrzę, jeśli nie usłyszę,
Niechaj przynajmniéj jednym powietrzem z nią dyszę
„Strumyku, co do morza toczysz kryształ szczyry,
Jeżeli kiedy ujrzysz twarz ślicznéj Temiry,
Powiedz jéj, że z wodami, co twe zdroje sączą,
Razem się jéj przyjaciół łzy obfite łączą.
„Powiedz jéj, że powiędłe z tak żałosnéj straty
Opadły z pięknéj krasy różnowzore kwiaty;
Smutek zielone drzewa z ozdób swych odziera;
Siedzą nieme ptaszęta, wietrzyk obumiera.
„Gołąbki! próżno na téj dębinie jęczycie;
Już pono swojéj pani więcéj nie ujrzycie.
Z puszczy może Cytera do letkiéj lektyki
Weźmie was dla Temiry za rącze woźniki.
„Szczęśliwa łąka, kędy ona się przechodzi,
Szczęśliwa jabłoń, która owoc dla niéj rodzi,
Szczęśliwy gaj, gdzie sobie nuci, pasąc trzodę,
Szczęśliwy zdrój, skąd śnieżną dłonią czerpa wodę“!
Tak swe żałości Tytyr, tak swe śpiewał bole,
Siadszy smutny z odjazdu przy suchéj topole,
A echo, głos za jego powtarzając lirą,
Po lasach i po górach wołało: „Temiro!
„Temiro! ach, Temiro! wspomnij na me łkania.
Twój odjazd serce ściska i oczy zasłania.
Niech żyję, niech umieram, by na twoim łonie
Abym cię raz mógł ujrzéć choć w ostatnim zgonie“.
Tak-to są ciężkie żale, kto serdecznie kocha.
Życieby gotów łożyć, aby jeszcze trocha
Mógł oglądać, uściskać, ucałować panią;
Bo mu nic niemiłego, wszystko traci za nią.
Tak Tytyr rzewnie płacze, tak wzdycha i jęczy.
Ej! czemuż los nieszczęsny tak mu duszę dręczy?
Ciężkim żalem ujęty, zemdlony umiéra.
I konający woła: Temira, Temira!