I ledwo w trwodze powtarza
Żal i jęki gospodarza.
Ale po cóż rym twój chwali,
Gdzie mnie wkrótce los oddali?
Tu on wam powiązał szyje,
A nam może pęta wije.
Popsuły wszystko niezgody.
Nie mądrzejem z bratniéj szkody.
Próżno sternik woła, krzepi;
Lecim do przepaści, ślepi,
A w nieczynności zuchwali,
I czucia-śmy postradali...
Tak nie wiem, co gorzéj boli.
Czy czekać, czy być w niewoli.
Jeszcze póki król nasz żyje,
Milczmy; niebo resztę kryje.
Gdzie dawczym życia pędem zdrój wytryska,
Krzepiąc dni ludzkie szklanemi okowy;
Któżby się spodział na te widowiska,
Uczestnik sztuki Hipokratesowéj?
Chcąc być Nassawie i zdrowy i żywy,
Dostałeś szwanku z miłosnéj cięciwy.
Nimfa od jasnych wód bystrego Buga,
Piękna, udatna, krwią zacna dziedziczną,
Ledwo wabnemi oczęty zamruga
I w słodki uśmiech twarz ułoży mléczną,
Mało pomogły sercu spaskie wody;
Nosisz niezbyty postrzał od urody.
Na tysiąc przygód los cię nieraz spychał,
By zmiękczył umysł, lub dla życia zguby.
Widziałeś gładkie, możeś kiedy wzdychał;
Wyszedłeś z bitew świetnéj pełen chluby.