Są pieniądze, a nie wy, co od nich ozdoby
Pożyczacie dla waszéj przedania osoby.
Prawda. Uznajem wszyscy podłość takiéj żądze,
Jednak na się nie patrzym, tylko na pieniądze.
1770, Zab. I, 109 — 10.
Nie złudzam cię, narodzie, ani trąbię wojny;
Znam twą słabość: ubogiś, bezrządny, niezbrojny.
Z kimże się bić? Jest wprawdzie i kogo i za co.
Twych-to się przodków krwawą podzieliwszy pracą
Drapieżni opiekuni, byś się nie mógł żalić,
Rozbój swój nawet sejmem kazali pochwalić.
Oni-to pod pozorem wolności mniemanéj
Na ciebie i na króla wrzucili kajdany,
A dumne na stolicy postawiwszy szpiegi,
Bronią za przepisane przestępować brzegi.
Oni wieczne niezgody miedzy bracią sieją:
Fraszkami tłumią sejmy i z sejmów się śmieją.
By ten kraj, zacny niegdyś, bez mocy, bez duszy,
Dzielił ich błockiem, co się nigdy nie wysuszy.
Lecz jakże się tu porwać? Którzy cię dodarli,
Choć się z Turki i Szwedy odważnemi zwarli?
Jeszcze dwaj Lwi pazury mają nie ocięte,
A trzeci cały oczy pomruża przyśnięte
I pogląda z poboczy, myśląc, w które strony
On téż na nową zdobycz ma swe wywrzéć szpony.
Któż kiedy napół martwéj mówił ciała bryle,
Co jéj gnić lada moment los każe w mogile:
Powstań, ruszaj się, bierz się do oręża, trupie!
Twój-to cud, święty krakowski biskupie.
Nasi doktorzy, póki nie ujrzą nadziei,
Długo szafować muszą proszków i olei,
- ↑ Wiersz w 4-ce, kart nlb. 4 b. r. po r. 1775 przed sejmem; na egzemplarzu Bibl. Gł. Warsz. dopisano prawdopodobnie na początku wieku bieżącego, że Naruszewicza; w drukarni nadwor. J. K. Mci i P. K. E. N.