Nie taki Muza nasza rym w swych pieniach leje
Patrząc na skoczne strugi, na zielone knieje.
Tu kmiotek z czyjéj ręki plenne zboże bierze,
Oddaje wielożyznéj nucąc hołd Cererze.
Tu cnota, tu niewinność, tu przyjaźń życzliwa
Przez multanki się prostych pastuszków ozywa,
Ucząc, jako się człowiek ma zachować, który
Zrządzon do społeczności od matki natury:
Czego ma pragnąć, jako swe miarkować żądze,
Jak więcéj stać o cnotę, niźli o pieniądze,
Jako być wszytkim miły, kochany, a zatym
Szczęśliwym żyć na świecie, chocia niebogatym.
Ten jest wierszów pasterskich koniec; w czyjeż ręce
Iść powinne, jeżeli nie w twoje książęce?
O panie! w którym, lubo już wiek minął złoty,
Widzim jeszcze zabytki starożytnéj cnoty,
Serce dobroci pełne, przyjaźń niezmyśloną,
Rekę ną skwierk ubóstwa zawsze otworzoną,
Dzielną ojczyzny miłość, rząd pilny i słodki,
Boś to i ty pasterzem powierzonéj trzodki!
Za co nim twe potomność na wiecznym cyprysie
Imię wyryje obok przy pięknym Dafnisie,
Majętnym Palemonie, cnotliwym Tytyrze,
Bierz hołd tego pastuszka, co cię kocha szczyrze.
1778.
Przyszedł żądany wieczór; czas ślubnemi wieńcy
Umajać gładkie czoła, piękni oblubieńcy!
Czas wychodzić, gdzie świadek serc waszych, Bóg żywy,
Czeka w świątyni swojéj, aby te ogniwy
Słownemi, na ofiarę utwierdził przyjemną
Dusze, które wprzód natchnął miłością wzajemną.
Ciesz się, zacny Potocki! już twojego meta
Starania, idzie z pańskich przybytków Elżbieta,