Strona:Wybór poezyj- z dołączeniem kilku pism prozą oraz listów.djvu/330

Ta strona została przepisana.
III. Mirtyl.
(Z Gessnera).




Podczas ślicznego w lecie raz Mirtyl wieczora,
Oglądać przyległego szedł brzegi jeziora,
Gdzie księżyc rozwinąwszy koło promieniste,
Na spokojne kryształy sypał srebro czyste.
Wdzięczny blask pól rozległych i głuche milczenie,
Słodkie w krzakach słowików po rosie kwilenie,
Tysiąc cudnych obrazów rozkosznéj ponęty
Trzymały zadumieniem długo umysł zdjęty.
Wróciwszy się nakoniec, kędy blisko chaty
Stał z bluszczu we dwa rzędy chłodnik w liść bogaty,
Znalazł ojca starego; a on snem zmorzony,
Na zielonéj murawie leżał rozciągniony;
Wspartą głowę bieluchną na ramieniu trzymał,
I tak sobie na chłodzie milusieńko drzymał.
Stanął syn zadumiany, i na postać onę
Patrząc, z politowaniem oczy miał wlepione.
Czasem téż spojrzał w niebo przez liście powiewne,
A łzy mu się z radości wytaczały rzewne.
O ty, rzecze, po Bogu pierwsze me kochanie,
Ty czci moja najpierwsza, najpierwsze staranie.
O jak słodko zasypiasz, gołąbku mój siwy!
O jak mile spoczywa człowiek sprawiedliwy!
Pewnie cię tu zwyczajne zabawki przywiodły?
Abyś niebu wieczorne ofiarował modły;
I na tak świętéj sprawie zachwycił sen luby.
Pewnieś i za mnie bogom miłe oddał śluby?
O jakożem szczęśliwy! wiem pewnie, że w święte
Ich uszy są za syna prośby twe przyjęte.
Bez nich czyżby ma chatka stała tak bezpieczna,
Albo koszary tyle zaradzały mleczna?
Albo sady dorodne hojną dań nosiły,
I pod bujnym owocem gałęzie chyliły?
Za twoim to błaganiem, Bogu ulubiony
Staruszku, plennym kłosem szumią me zagony.
Ledwo może wydołać sierpem Ceres blada;
Mnożą się po oborach ślicznych owiec stada.