Strona:Wybór poezyj- z dołączeniem kilku pism prozą oraz listów.djvu/332

Ta strona została przepisana.

Oto jako mu główkę miękki blask księżyca
I bródkę posrebrzaną promieniem roznieca!
Jako się około niéj płochy Zefir wije,
Rozumiejąc, że mleczną całuje liliję.
Dobrze-by tu i daléj zażywać spoczynku;
Ale lepiéj, tatusiu, spocząć przy kominku.
Wietrzyk zbyt ostry szumi, rosa nazbyt chłodzi:
Co nam młodzikom miło, staruszkowi szkodzi.
To rzekszy, po maluśku do niego się rzuci
I lekkim całowaniem śpiącego ocuci.
Potym wiedzie do chaty, kędy miedzy puchem
Złożonego skór miękkich odzieje kożuchem.
1770, Zab. I, 97 — 103.




IV. Dziecię poprawione,
(Bajeczka z Lemonnier).
Suaviter et fortiter.




Marcin, kmiotek ubogi, szedszy raz do lasu,
Powracał nad swój zwyczaj późniejszego czasu,
Niosąc wielki pęk chrostu na grzbiecie; a srodze
Żałosny, tak sam z sobą rozmawiał po drodze:
„Tak się to późno wlecze nędzny człek do chaty!
Co to tam teraz w sercu mojéj Małgorzaty?
Tęskni, płacze, wygląda biedna kobiecina.
Każdy jéj moment długi, długi jak godzina!
Tęskni Antek, cóż to za śliczne dziecko! żywy
Matuli swéj portrecik, jeśli dobrotliwy
Bóg dopomoże, a wiek dojrzalszy przyśpieje;
Będzie to dobry chłopiec; o słodkie nadzieje!
Już téż to, chwała Bogu! i dom blisko, skoro
Ujrzą mię, nagrodzi się im ta żałość sporo.
O jakże mię to ściskać, jak się będą cieszyć!
Jeśli zechcą wymawiać, żem nie mógł pośpieszyć,
To im powiem przyczynę, wiem, że miasto żalu
I wymówek, będą mi radzi nie-pomału.
Tak kiedy sobie dybiąc, myśli swe rozwodzi;
Zbliża się do chałupy, otwiera i wchodzi.