I cichutko nakładał ucha, co tam który,
Jako więc zwykły proste, wygadywa, gbury.
U nich to tylko prawda; rzadko kto obaczy
Takiego, coby mówiąc, nie myślał inaczéj,
Lub ściskając na pozór uprzejmie, nie żądał,
Aby duszę wycisnął i martwym oglądał.
Pełno kłamu sprosnego, i zdaje się cnota
Tam tylko z prawdą mieszkać, gdzie mieszka prostota.
Proszę, nie bywaj u mnie, panie Harpagonie!
Ani staw domu blisko przy moim zagonie,
Boby twa brudna czeladź i twoje psy głodne
Psuły mi, skacząc przez płot, warzywa ogrodne.
Jak się tam człek pożywi, gdzie nędzne sobaki
Gryzą z głodu na cudzym rzodkiew i buraki?
Gdzie drapieżne łakomstwo z cudzego ucisku
Szuka, tłocząc lud biedny, okrutnego zysku?
Gdzie bliźni w ciężkiéj doli, choć krwawe łzy roni,
I szelążka z kamiennéj nie wyciśnie dłoni?
Gdzie sam pan, choć dwór jego ledwo chodzi z duchem,
I sobie i drugiemu brzydkim jest śmierdziuchem?
I ty, proszę, nie postań nigdy w mojéj chacie
Z kobuzim nosem, głodny, panie literacie!
Będziesz mi dzikie rzeczy z kwaśną miną gadał,
Będziesz nowe projekty ustawnie układał:
Jak srogą wielki Moguł weźmie w ten czas cięgę,
Gdy nań wywrze Syamski król całą potęgę;
O jakąby przyprawił Chińczyków utratę,
Gdyby w swym kraju posiał Perski szach herbatę;
Jak bez ognia oświecić można nocy ciemne,
Jako złączyć z Czerwonym morze Śrzodoziemne.
A na tym się zakończą gadaniny próżne,
Że ci trzeba dać obiad, a potym jałmużnę.
I ty sobie opodal w modnym pałacyku
Mieszkaj z maścią paryską, mój kusy fircyku!
U ciebie wszystko strojno, choć dłużków po uszy:
Kamerdyner, węgrzynek, strzelec i koniuszy,
Para lokajów raźnych, dwóch biegasów czystych,
Dwóch pajuków wąsatych, dwu hajdów pleczystych,
I koniki zamorskie i karetki przednie;
Tylko się kupcy przykrzą i w nocy i we dnie.
Ja nie biorę na zastaw, anim wzwyczajony
Brząkać złotem na banki i na faraony;
Strona:Wybór poezyj- z dołączeniem kilku pism prozą oraz listów.djvu/349
Ta strona została przepisana.