Celestyna, któremu, jak Styr bystro leje,
Równego nie widziały skrzypka łuckie knieje.
On nam, wszak jeszcze echo ozywa się mile,
Niedawno tak nadobną nucił Amarylę
I tak wdzięcznym wygrywał czyste pieśni smykiem,
Żem był przed nim, jak błotna żabka przed słowikiem.
Z Celestynem i Kasper idzie w jednéj parze,
Dobry Kasper na skrzypcach, dobry na fujarze;
Na któréj go śpiewaków Bóg opiekun wieczny
Nauczył, Nimfy bawić u wody Notecznéj.
A że dobrze naukę pojął; dał mu za to
Wieniec na skroń kwitnący i zimę i lato.
I ty z niemi pospołu idziesz, miły Kubo,
Ty ozdobo przyjaciół, ty wsi naszéj chlubo;
Co dzielnych Franków hufce kęs rzuciwszy zbrojne,
Czerpasz z nami, gdzie Parnas toczy szkła spokojne:
A rymy ojczystemi i gładko i jaśnie,
Sekwańskiego Ezopa wdzięczne nucisz baśnie.
Acz ty w obojgu dobry rzadkim darem Feba,
Bo i śpiewasz i strzelasz dobrze, kiedy trzeba.
Cóż to? i mój Amintas staruszek kochany,
Co za Dniestrem pasywał wołoskie barany,
Idzie tu z swą basetlą! Chociaż głowa siwa,
Przecie mu rzadko który młodzik wyrównywa.
I dawał swéj nauki dowody nie lada,
Wodząc brodatych kozłów po Atosie stada.
Nie będzie widzę końca: czyli się zmówili;
Aby na jeden wygon trzody swe pędzili?
Idzie i Epifani sławny miedzy nami
I lirą i pięknemi na podziw pieśniami;
I raźniuchny Szymeczek, i ładny Ignatko,
Oba brząkać uczeni, oba śpiewać gładko;
I owiec Maronowych z Nagurek dozorca,
I uczony dowcipnych żartów Frącek twórca,
I Kazio, podpastuszy Dafnisowéj trzody,
I z dowcipu i z pięknéj szacowny urody.
Witajcie, towarzysze, witaj, ukochana
Muzyko piérwszéj włości sarmackiego pana.
Pod tym tu sobie klonem zanucimy cudnie,
Nim nastąpi gorące ze skwarem południe.
Miejcie jednak baczenie, aby kędy z łozy
Wilczaszek się do jakiéj nie przypytał kozy.
1771, Zab. III, 113 — 28.