Wieniec chwały niezwiędłéj, jako mam nadzieję,
Z tysiąca gwiazd uwity na skroniach goreje;
Że daleka od smutku i trosek zgryźliwych,
Jakie nas potykają więźniów nieszczęśliwych;
Umieszczona w niebieskich duchów jasnym gronie,
Na pana swego słodkim odpoczywa łonie.
Gdyż co komu zamierzył twórca wszystkich rzeczy,
Nie zdoła tego rozum odmienić człowieczy.
„Dziatki me ukochane, upominku drogi
Wiernej miłości naszéj! kiedy pełne trwogi
Serce rady nie zdoła dać w tak ciężkiéj dobie;
Pomóżcie ojcu płakać na jéj zimnym grobie;
Wszak to klęska powszechna dla stroskanéj chatki.
Jam stradał miłéj żony, wy — kochanej matki.
Ty, nadobna Elizo, zbierz te śliczne plony,
Co je maik dopiero urodził pieszczony;
A potrząsając kwieciem mogiłę żałosną,
Mów: jako te kwiateczki więcéj nie odrosną,
Tak złote chwile nasze śmierć okrutna razem
Płytkim z kochaną matką podcięła żelazem.
A ty mój jedynaku, uczony Dafnisie,
Wytnij te smutne rymy na trwałym cyprysie,
Aby póki w tych kniejach pastuszków i owiec,
Powtarzał żale nasze pamiętny grobowiec:
„Pod tym głazem spoczywa wzór małżeńskiéj wiary,
„Licznemi Teoklita cnót ozdobna dary!
„Urody, gdy wiek kwitnął, model nader rzadki,
„Przyjaciół, sług i wiernéj kochanie czeladki;
„Serce pełne litości na stan opłakany
„Ubogich, wdów, i sierot skarb niewyczerpany.
„Godna żyć wiekuiście, by człek skazitelny
„Mógł kiedy wiek na ziemi pędzić nieśmiertelny.
„W czymkolwiek jednak mogła żyć na ziemi wieczną,
„Zostawiła żal ciężki i pamięć stateczną.
„Tych samych śmierć cnotliwym ludziom nie odbiera,
„Ani lata wygładzą, ani grób zawiera.“
1771, Zab. III, 335 — 46.