(Z Deshouliers).
Strumyku ukochany, wsi naszéj ozdobo!
Wielkie, jak widzę, mamy podobieństwo z tobą;
Każdy z nas śpiesznym krokiem do swych kresów dąży,
Nim cię morze, a nas śmierć w ciemności pogrąży.
Lecz gdy się przypatruję z innych miar, niestety!
Szczęśliwiéj ty do swojéj, niż my, bieżysz mety.
Ty pędem rodowitym bez trosk i zgryzoty
Śpieszysz, kędy cię szklane porywają loty:
Ty nie znasz grzechu, ty się nie rządzisz statutem;
W tobie zagniła starość nie trąci szkorbutem:
Owszem, im bliżéj sączysz nurt swój morza podle,
Pełniéj i jaśniéj bieżysz niżeli przy źrzódle:
A zawsze nowe w drodze znajdując igrzyska,
Patrzysz na żyzne pola i bujne pastwiska.
Jeśli twój czysty kryształ, co tu śrzodkiem płynie,
Dodaje świeżych wdzięków nadbrzeżnéj chrościnie;
Pewny jesteś wdzięczności za dar niezawodny,
Ona tobą zielona, a tyś od niéj chłodny,
Ty po jasnych kamyczkach miedzy kwiatów szykiem
Snujesz płynące srebro pochopnym wężykiem:
W nim się licznemi roty tysiąc rybek kręci,
Żadna ci się nie przykrzy, żadna cię nie smęci.
Na twych brzegach pieskliwy słowik gniazdo wije,
W twoim stoku gołąbek kształtną muska szyję;
Gładkie się Nimfy chłodzą, kiedy słońce siada,
A zemdlony Zefirek ledwo skrzydłem włada.
Skądże, proszę, pochodzi to smutne szemranie?
Ach przestań! szczęśliwszyś ty, niż my w naszym stanie.
Przestań, luby strumyczku, łzy wylewać płoche;
Tobie los dał w naturze matkę, nam macochę.
Nam to płakać należy, że i przy rozumie
Rzadko kto z nas na świecie szczęśliwie żyć umie.
Z tylu chęci burzliwych, które po iskierce
Zawisne przyrodzenie w ludzkie miota serce;
Żadnej niémasz, ażeby sama tylko piekła,
A smutków z sobą razem tysiąc nie przywlekła;