Więc już miasto piszczałki i wiejskiéj fujary
Dała-ć z kości słoniowéj bardon złotogwary;
Z którym kiedyś już na dół powracała z góry,
Drażniąc biegłemi palcy odpowiedne sznury;
Zbiegało się co żywo na odgłosy cudne,
Z wypróchniałych starością dębów chłopstwo brudne;
A słuchając twych pieśni dzicy i okrutni,
Miękczyli twarde serca wdziękiem twórczéj lutni.
Same nawet niezgrabne z głuchych pustyń głazy
Brały kształtów rozlicznych pozorne obrazy:
I to się w słupy tocząc, to w bryły misterne,
Wskakały w mocne twierdze i gmachy obszerne.
Dziwiła się twarz niema: lew z jaskini bieżał,
Niedźwiedź słuchał, wilk u nóg zamyślony leżał;
Wiatry cichły szalone; a na słodkie pienie,
Bystre się zdały cofać do głowy strumienie.
Mało co prawda wskóra, wnet z myśli uciecze,
Gdy ją dowcip w powabną postać nie oblecze;
Ani zdoła uporu złamać na rozumie,
Jeśli sobie wprzód serca pozyskać nie umie.
Wiele zmysłami sądzim: próżno w uszy harde
Wraża ostry filozof swe nauki twarde.
Poznajemy to dobrze, co szkodzi; a przecie
Inaczéj myśląc, żyjem inaczéj na świecie.
Twojéj, wdzięczna śpiewaczko, mocy niepojętéj
Oddał Bóg nieślakowne ludzkich serc zakręty.
Z twego te dziwne soki szafunku wychodzą,
Co nam i gorzkie troski i same śmierć słodzą.
Ty umysł niewymowną napawasz rozkoszą,
Twoje czarowne strony czarne smutki płoszą.
Ty prawdzie tor ubijasz, wiodąc ją misternie,
I różami pokrywać ostre umiesz ciernie;
Że człowiek omamiony, twoim pieśniom gwoli,
Lubi to, co go gniewa, pragnie, co go boli.
A kiedy chęć szlachetna dzielne serca wzruszy
Drogiéj dla chluby kraju nie litować duszy;
Ty rycerzów prowadzisz miedzy szyki zbrojne,
Czyniąc im wpośrzód trwogi umysły spokojne.
Ledwo meońskiéj trąby groźna miedź zabrzęknie,
Już tam strach miejsca nie ma, ani śmierć ulęknie.
A choć się grady sypią z kamienia nawalne,
Błyskają gęste kordy i oszczepy stalne;
Strona:Wybór poezyj- z dołączeniem kilku pism prozą oraz listów.djvu/376
Ta strona została przepisana.