Strona:Wybór poezyj- z dołączeniem kilku pism prozą oraz listów.djvu/388

Ta strona została przepisana.

On zakładem miłości; a czego nie zdziała
Sama natura, aby w jedno różne ciała
Sprządz mogła, jego spięte tajemnym łańcuchem,
Kilka dusz razem jednym będą tchnęły duchem.
On wojenne zamysły prowadzi do mety,
On otwiera monarchów skryte gabinety
I toruje tam drogę ufności przewodem,
Gdzie jedno koło całym kieruje narodem.
Tego ja zawsze pragnę; nie żebym miał kiedy
Zbrojnych hufców szykowne prowadzić czeredy;
Albom się w skryte dworów świątynie szrubował:
Chcę, żeby z méj przyjaźni żaden nie szwankował,
A do cechu swojego, czy milczę, czy gwarzę,
Nie raczyli mię pisać lekcy gazeciarze.
1773, VII, 307—324.




II. O prawdziwym szlachectwie. (Szlachetność).
(Do Księcia Adama Czartoryskiego).




A to wszystko bogactwo, kto się sławy dobił:
Lepiéj się tym, niż złotym łańcuchem ozdobił.
Kochanowski, w Satyrze.

Ród bowiem i pradziady, i co nie z nas chodzi.
Ledwie za własne nasze rozumiéć się godzi.
Żebrowski, w ks. XIII Przeobr. Owid.


Książę! szlachetność rodu nie są-to wymysły,
Gdy kto w surowéj cnoty karb ujęty ścisły,
Przy zaszczytach krwi zacnéj, którą wziął z swych dziadów,
Idzie torem tak, jak ty, ich zacnych przykładów.
Lecz mi się już uprzykrzył ów fircyk, co gnuśnie
Żyjąc, coraz to w oczy swoją mitrą chluśnie
I wyjeżdża na popis, cudzym hardy plonem,
Pawim się zalecając, jak kawka, ogonem.
Nie przeczę, że tam któryś z przodków jego bitnych
Brzmi szeroko w szpargałach dziejów starożytnych;
Że mu jakiś za starte hordy Piast na głowę
Włożył na hełm szablicę, a na tarcz podkowę.