Strona:Wybór poezyj- z dołączeniem kilku pism prozą oraz listów.djvu/438

Ta strona została przepisana.

Innego suszą inne troski: a pospołu
Chcąc wszyscy natrętnego pozbyć się mozołu,
Pogrożą; za rozkazem gdy nie pójdzie ślepem
Papież, z nim się rozstrzygnąć powszechnym odszczepem.
A jako, nim warkliwym czarnych chmur zawrotem
Trzaśnie zadżdżony Jowisz witym z ognia grotem;
W chytréj najprzód pogodzie przyszłe tucząc gniewy,
Gromadzi do zażogi pochopne wyziewy
Z uschłych wód i rozparów wywiedzione ziemnych:
Skąd tłukąc gdzieś w hamerniach Lipary tajemnych
Na poziome siedliska bełty śmierciolotne,
Ukrzepia tęgim hartem, nurząc w ćmy wilgotne.
Toż kiedy gotowemi zbrojownie pociski
Już naśpiży, a w przykre polorowne błyski
Zdala światu okaże, rażąc błędne oczy;
Wnet okropnym tło jasne całunem zamroczy;
Powstaną silne wiatry; w srogim nieb hałasie
Każdy gradem brzemienne bryły ciska na się:
Drży ziemia; szumią lasy; nie znać we mgle świata:
Aż nakoniec fatalny z gromem cios wylata.

Tak długo na twą klęskę, wolnym dybiąc krokiem,
Zbierały się przyczyny! których słabym okiem
Nie doścignął śmiertelny umysł: Bóg je zdala
Przewidział, Bóg, co ludzi wznosi i obala.
Tyś jaśniał, tyś się krzewił w sławę i dostatki,
A już na cię z Eolskiéj wypuszczone klatki
Od groźnych gdzieś zachodów i południéj strony,
Niosły wiatry gniewliwe pogrom niecofniony.
Już od śnieżnéj Pireny, Alpów i Wezewa,
Smutnym się wkoło płaszczem niebo przyodziewa.
Już cię tam nie masz; stoi za Tybrem nietknięta
Część jeszcze, ach niepewną nadzieją ujęta!
Że się nie silnym sobie, a zewsząd miotanem
Od wiszącéj zasłoni burzy Watykanem.
Idzie prosto okropna na Rzym wielki flaga;
Próżno się on opiera, uchyla i błaga:
Już w ogniu i Watykan... strzeż się, być ominął
Ten piorun... lecz wypalił na cię... jużeś zginął!...

Leżysz, wielki zakonie! wielki w każdéj dobie,
Ze sławy, kiedyś kwitnął; z użalenia — w grobie.
Jęczy nad twą mogiłą ludzkość uciśniona,
Zasługi źle opłatne, słuszność potłumiona,