Acz na swe często zazdrość pożytki niewzględna,
Idzie, gdzie ją na ubocz wiedzie duma błędna;
A własnych dobroczyńców trapiąc chęcią szkodną,
Staje się, by ją dobry kto rządził, nie godną.
Waszéj to było wreszcie, cni królowie, dłoni,
Wprawić w tryb należyty, co się z swych wyroni
Często karbów; ni dawać, aby miał poddany
Zbiór ludzi, nad własnemi trzymać górę pany.
Do was, na swym każdego rządnie stopniu stawiać,
Karać wykraczających, nauki poprawiać,
Przemyślać dzielnie śrzodki, by w rządzie statecznym
Każdy obywatelem stał się pożytecznym.
Nie wyrywa gospodarz pszenicy dla chwastu.
By jarzmo gabińskiemu Tarkwin włożył miastu,
Postrącał dumne maki misternym palcatem;
Reszta nietknięta, plonem dośpiała bogatem:
Płodny z natury ugor, chociaż płonne trawy
Rodzi czasem, niewielkiéj trzeba mu uprawy;
Precz[1] błotniste zatopy, precz[1] jałowe role,
Kędy się tylko wisze krzewią a kąkole;
Nie porzucaj tych gruntów, skąd przy lekkiéj pracy
I ludzie się najedzą, i powietrzni ptacy.
Gruba nieumiejętność, przekuwszy w stal złoto
Jasnych nauk, już była nikczemną prostotą
Wiek cały zaraziła: patrzał rząd przez szpary,
Jako się tylko próżne ożywały swary
Po ławach miedzy żaki o smutną łacinę.
A kto umiał Azora, albo Bonacynę,[2]
Gniazdo snów niepojętych, mniemał, że mu rano
I w wieczór dwakroć trzeba uchylić kolano.
Uszły rodu ludzkiego Muzy dobroczynne;
Gnuśność dusze szlachetne, a fanatyzm gminne
Ogarnął; napojony Alwarem a Szkotem,
Ledwo się prawie dzikim świat nie ujrzał Gotem[3].
Na odmianę skuteczną takiego obrazu
Czegoż było potrzeba? Głowy a rozkazu.
Jednéj głos monarchini, krwi rakuskiéj[4] chluby,
Umiał błędnych poprawić, nie pragnąc ich zguby.
Strona:Wybór poezyj- z dołączeniem kilku pism prozą oraz listów.djvu/440
Ta strona została przepisana.