Też same źrzódła, co je czas zamulił błotem,
Wypadły z swych poników częstszym wód polotem.
Dobyć ich było trzeba; lecz dobyć mniéj trudnie
Gdzie jest zdrój, niż niepewne kopać w piasku studnie.
Wydali wnet, w ozdobne dowcipy obfici,
Zacnych nauczycielów hojnie jezuici.
Czas ich gruby utaił; choć zawsze wśrzód łona
Skryte miał pogotowiu, gdy trzeba, nasiona.
I tyś, Polsko, sarkała słusznie dotąd na nie.
Lecz wszystkiego jest duszą mądre panowanie.
Wszystko w kraju zawisło od głównéj sprężyny.
Siadł na tronie sarmackim ziomek dobroczynny;
Złość mu przynajmniéj tego nie mogła odbierać,
By mógł po kraju światło nauk rozpościerać.
Wnet na jego starania i pilne zachęty,
Ukazał liczne zyski grunt długo nietknięty:
A co gnuśnie, że go nikt nie śmiał ruszyć, leżał;
Każdy nań obcy zbierać, kraj rzuciwszy, bieżał.
Zdziwiłaś się, ojczyzno, iż w tak chwili drobnéj,
Młodzi się namnożyło w nauki ozdobnéj.
Twe szkoły poczynały zdolne miewać mistrze,
Twe pióra uczonemi pismy latać bystrze.
Pięknéj dowcip zazdrości bodźcem poruszony,
We wszystkich nauk kształtach hojne dawał plony.
Skarb miałaś nieprzebrany, a skarb takich ludzi,
W których najpowolniejszy duch dzielność obudzi.
Honor ciągnie do trudów, miłość ściśle spaja,
Rząd kieruje, a cnota ostrość prac ukaja.
Już ich niémasz! z wielkiego niegdyś budowiska
Leży podziw, wędrowcom, a wiatrom igrzyska.
Łaskawa moc odmienić mogła wady snadnie;
Lecz zemsta wziąwszy górę, rzekła: niech upadnie;
W takim to ludzki dowcip zawsze chodził błędzie,
Że się w nim nic na równéj szali nie osiędzie.
Zbytek wszędy miłości niebacznéj przemaga:
Dziś w górę idzie, jutro ziemi sięga waga;
I wieczystą koleją kołysząc się sobie,
Nigdy w ścisłéj języczka nie postawi klobie.
Patrzał świat przez dwa wieki w cichym zadumieniu,
W jak wysokim ten zakon kwitnął poważeniu;
Jak obszerne swéj władzy widział wszędy pole,
Że go ciż sami czcili i bali się króle.
Strona:Wybór poezyj- z dołączeniem kilku pism prozą oraz listów.djvu/441
Ta strona została przepisana.