Niedźwiedziowi kazano do szturmu drabinę
Gotować, kiedy słoninę,
Lub syry kędy wysoko
Waleczne wytropi oko.
Lisowi się dostało być szpiegiem na kury,
Bo ta bestya chytra z natury
I wszystko łacno wyśledzi,
Co kędy robią czubaci sąsiedzi.
Aż ktoś zawołał z poboczy,
Rzuciwszy na osła oczy:
„A ten tu błazen po co? Nie trzeba nam więcéj
Ani osłów, ani zajęcy.
Zając tchórz, zaraz uciecze,
Osieł leniwy, ledwo się wlecze“.
Aż król: „Owszem, niech będą oba mi w szeregu:
Zając, że dobry do biegu,
Będzie mi służył za sprawnego posła,
A zaś trębaczem uczynimy osła“.
U mądrego monarchy, który zna przymioty
Poddanych, wszyscy zdolni do jakiéj roboty:
Ten się bije, ten pisze, ten orze, ten gada;
A żaden darmo przecie z nich chleba nie zjada.
1771, Zab. IV, 255 — 7.
Pewny gospodarz, pan licznych folwarków,
Miał w swym pokoju dwóch białych kanarków;
Oba z nich mieli dziane paciorkami klatki,
Maku, cukru, konopi niezmierne dostatki;
Wodę zawsze z krynicy, jako kryształ, czystą;
Słowem, wszystkiego rzęsisto;
Z tym tylko obowiązkiem, aby się uczyli,
Co im piszczałka zakwili,
A pana swego, jak z pola przyjedzie,
Czy przy śniadaniu, czy to przy obiedzie,