Jeden towarzysz pancernego znaka,
(Nazywano go Błażéj Sołopiaka),
Chcąc się dać poznać kędyś na popisie,
Zrobił kiereję i nakrył nią rysie.
Nie każdemu to przystoi,
Co sobie we łbie uroi.
Bo, że był dudkiem i z ciała i z ducha,
Wyszło mu na złe sukno i opucha.
Co go kto spotkał, czy żartem, czy szczyrze,
Mówił: „Dzielny bohatyrze!
Piękne-ć to sukno, ale nie tym kształtem.
Musiałeś krawca przynaglać gwałtem,
Że ci nieładnie uszył kołnierz i rękawy.
Właśnieś teraz z uszema, jako pies legawy.
Wreszcie, nie taki w modę kierej zwyczaj wzięty.
Powinien być stanik wcięty;
Dłuża nie tak obwisła: niech trochę w okole
Podetnie jéj krawiec w dole,
Niech uszczupli rękawów, nadtoczy kołnierza“.
Usłuchał miły Błażéj, ale nietoperza
Stworzył z kierei: bo z długą szyją,
Krótkim ogonem; ni to deliją,
Ni opończą, ni płaszcz zrobił.
Śmiechu tylko przysposobił.
Więc rozgniewany, za poradą drugą
Kazał sobie bekieszkę wykroić niedługą.
Lecz że i w téj nie uszedł śmiechu i cenzury,
Znowu na innéj fozę przerobił natury
Na tę ich prośbę nasz świętoszek nowy
Odpowie skromnie łagodnemi słowy:
„Ja opuściłem świat i jego sprawy.
Niechaj was Jowisz wspomaga łaskawy!
Modlić się będę, azaliż na pieczy
Miéć zechce wasze niebezpieczne rzeczy“.
Natychmiast w serze swoim się zamyka.
Kogoż rozumiesz z tego pustelnika?
Mnicha! Mylisz się: derwisz-to niewierny;
Bo mnich, jak mniemam, każdy miłosierny.