Księżno! lubo twój pogrzeb ani licznym gminem,
Ani się pysznym z ciosów ozdobił grobsztynem;
Ciesz się jednak z twéj doli: bo cię Bóg przed niebem
Okazalszym, nad ludzkie, uzacnił pogrzebem.
Niémasz tu świetnych ogniów, ni pieśni żałobnych,
Lecz pełno niezagasłym blaskiem gwiazd ozdobnych,
Pełno tylu cnót głosów; że ich wdzięcznie pienie
W ustach naszych posępne sprawuje milczenie.
Ilekroć mię z niewdzięcznéj ziemi wypłoszono,
Zawsześ na swe, Zofio, przyjęła mię łono:
Teraz kiedy cię niémasz, mieszkam przy twym grobie.
Równo mi jest, czy w niebie, czyli być przy tobie.
Innych grób martwe prochy i kości pokrywa:
Pod tym wiara, pobożność i cnota spoczywa.
Nie na trwałych marmurach, nie na rytéj stali,
Lecz pragnę, byście w sercach żywą mię chowali.
Oto ci uroczyste stawimy ołtarze,
Bo cię cnoty z świętemi w równéj kładną parze:
W sercach je naszych stawim: i dotąd ci chętne
Będą, póki te kraje na Boga pamiętne.