Nietknięte żadnego jeszcze Polaka ręką, tylu wieków i narodów pochwałami znakomite dzieła Tacyta, składam u tronu Waszéj Królewskiéj Mości tak uprzejmie, jak-em ochotnie tłómaczenie onych dla przysługi ojczyznie i najłaskawszemu z monarchów przed kilką laty przedsięwziął. Żaden podobno z narodowych pisarzów, którzy zacnemi dowcipu swego płodami panowanie Waszéj Królewskiéj Mości zaszczycają, nie ma większego prawa ofiarować mu prac swoich zysku nade mnie, który przewyższającemi nierównie liche zasługi moje, jako jest wiadomo wszystkim, łaskami obdarzony, nic już większego w tym stanie i życiu moim, ani życzyć, ani pragnąć nie potrafię. Nikomu téż sprawiedliwiéj zbiór ten prawideł, dziejów i zdań politycznych przypisany być nie powinien, jako jednemu z tych, których za stróżów i ojców narodom, dla pomnożenia ich dobra, powszechny świata stróż i ociec postanowił.
Niémasz zaiste, Miłościwy Panie, miedzy wszystkiemi uczonéj starożytności ozdobami tak głębokiego dziejopisa, któryby jaśniéj wyświecił najskrytsze serca ludzkiego tajniki, rozwiązał zręczniéj najzawilsze fortelnéj polityki węzły, wytropił przemyślniéj najskrytsze onéj i najdzielniejsze razem sprężyny. Nigdzie się bardziéj, jako w tych pismach, cnota i niewinność w najzupełniejszéj swéj ozdobie, ani występek w całéj swéj ohydzie nie wydaje. Pisząc swobodnie i bezpiecznie pod cnotliwemi monarchami cnotliwy, a rozumną wolność kochający Tacyt, bez pochlebstwa i prywaty, jako przezornemu Wespazyanowi, łaskawemu Tytowi, dobremu Trajanowi należytą przyznaje chwałę, tak cokolwiek dzika Tyberyusza