esse crimen, ja płakać musiałem, że płochości moich fortuna odstąpiła.
Ledwo przed kilką laty, gdyś W. K. M. brata mego dźwignął i ozdobił, jego promyczkiem błyskać począłem, dotąd w kryjówkach smutku i zarzucenia świata nieznajomy. Nauczyłem się zatym trochę retoryki, filozofii, matematyki i teologii. Ztymwszystkim kończąc rok życia trzydziesty piąty, czuję w sobie, że jako drzewo, bez dozoru krzosow i przesady, samo sobie przez długi czas w dziczy zostawione, już słodkich i okazałych owoców dać nie mogę.
W tych okolicznościach doszła mnie niedawno wiadomość, że W. K. M. raczyłeś mnie obdarzyć opactwem ławryszowskim. Zadziwiłem się nad koleją losów moich i w ulanéj łzami radości zawołałem w sercu, Quis ego sum, Domine! Ale, Najjaśniejszy Królu, przerwała wnet to moje wesele ostra nader brata mojego reprymenda, jakobym ja złemi mojemi postępkami miał sobie łaskę królewską nadwerężyć, a jego wstydu nabawić.
Wiem, Miłościwy Panie, że miedzy wysokiemi cnotami W. K. M. są i te, że ludzkie przeciwko sobie wykroczenia głęboko w sercu ukrywasz i że najzuchwalszym nawet złoczyńcom, gdy win swoich pokorne na podnóżku tronu składają wyznania, łaskawie darujesz; przetobym się chętnie do wszystkiego przyznał, gdybym co złośliwie i haniebnie wykroczył.
Człowiek jestem wprawdzie ułomny, humani a me nihil alienum puto, ale przecie honor i uczciwość kochający.
Te dwa cele, a razem łaska W. K. M. tak mi są miłe, że wolę być poczciwym nędzarzem, niżeli najbogatsze na głowie nosić tyary. Gotowy jestem jak najuroczyściéj usprawiedliwić się z pokątnych na mnie potwarzy, i znajdę może ludzi wiarygodnych, którzy dadzą świadectwo niewinności mojéj. Rzecz jednak dziwna, że dopiéro teraz źle słynąć począłem, gdym z daru W. K. M. został nominatem ławryszowskim. Ta archimandrya, zdawna do szafunku majestatu należąca, zostawszy pod królami Sasami, mało o kraju polskim wiedzącemi, zamieniona w monastyr, dała pochop mnichom, że chcąc ją ocalić, przedsięwzięli burzyć sławę moję. Czyliż dlatego ja mam być niecnotą, aby w Ławryszowie u(!) mnichów bezczynnych i nad teologią moralną pasących się jadło i piło? Doznał przede mną téjże nienawiści ks. Melecyusz Gedroić, na toż opactwo przed jedenastu laty od W. K. M. nominowany. Doznają podobno wszyscy inni opaci, ba, i biskupi nawet, tychże losów; owszem pewny jestem, że i kto inny na moim miejscu nominowany zostałby równie, jako ja, dla ocalenia klasztoru, ofiarą kalumnii i podłego oszczerstwa, oportet ut unus moriatur pro populo.
Bóg jest tarczą niewinności mojéj; W. K. M. bądź dla niéj dru-
Strona:Wybór poezyj- z dołączeniem kilku pism prozą oraz listów.djvu/526
Ta strona została przepisana.