Strona:Wybór poezyj pomniejszych Wiktora Hugo.djvu/12

Ta strona została uwierzytelniona.

Skądże ta chmura? z nieba, z morza, czy z wulkanu,
Tenże-to wóz ognisty, którym grzeszne Panu
Po gwiazdach rozwożą duchy?
Jéj łono tajemniczym będące zamętem,
Skądże to szarpią błysków szalone wybuchy,
Jak długiego węża skrętem?




II.

Morze, i wszędzie morze; fale, jeszcze fale,
Ptak, który się nad niémi zapędził zuchwale,
Próżno chce przebyć to morze.
Bo bałwan, coraz nowym bałwanem zepchnięty,
Po nad natłoczonémi toczy się odmęty,
I głębie bezdenne orze.

Niekiedy wielka ryba z nozdrzy wodę tryska,
I pod wodę płynąca srébrem skrzel połyska,
Modrym ogona ogromem.
Morze kołysze falą jak runami trzody;
A pas miedziany wciąga, krążąc nad poziomem,
Błękit nieba w błękit wody.

— Czy osuszyć to morze? rzekł obłok z płomienia,
— Nie. — Odlata słuchając Wszechmocnego tchnienia.