Strona:Wybór poezyj pomniejszych Wiktora Hugo.djvu/13

Ta strona została uwierzytelniona.
III.

W zielonych wzgórkach nadbrzeże
Patrzy w wód zwierciadło świeże,
Wznoszą pieśń pełną ochoty
Bawołów zbrojni pasterze.
Łowców, rybaków ród śmiały
Koczuje tu, a ich strzały
Z błyskawicą by igrały,
Ich te żłoby, te namioty.

Codzień indziéj te rodziny
Zdrowém powietrzem się nęcą,
Ich dzieci, ich dziarskie syny,
I hoże tańczą dziewczyny
Nad brzegiem, koło ogniska,
Które wiatr wzdyma lub ściska.
Ich tańca niewidząc z bliska,
Rzekłbyś, że duchy się kręcą.

Tak piękne jak noc w pogodę
Z twarzą jak heban dziewice,
W lśniącéj miedzi swą urodę
Przeglądają, żywe, młode;
Inne pod namiot się chronią,
I tam z pełnych wymion ronią
Białe mléko, czarną dłonią
Ciągnąc wielblądów samice.