Twierdzo! strojna w strzelnice, w girlandy pochyłe!
W tobie słychać, śród nocy, syllaby urocze,
Gdy księżyc, przez trójlistnych wyrabiań przezrocze,
Rzuca na mury światło swoje miłe.
Tak płodna w cuda Grenada,
Iż z nietylu ziarn się składa
Owoc jéj dolin wspaniały;
A kiedy na srogie boje,
Rozwinąwszy flagi swoje,
Grenada łakoma chwały,
Zagrzmi, — sroższe niesie strzały,
Niż te ogniste granaty
Co nad rotami trzaskały.
Grenada swe rywalki gasi, i w Grenadzie
Miększym głosem, na miękkiéj nucą Serenadzie.
Bogatszémi swe domy malują kolory,
I są tacy co mówią, ze wiatr wonniéj wieje,
Gdy ożywiając letnie, Grenada, wieczory,
Po przechadzkach, kobiéty i kwiaty rozsieje,
Arabja jest jéj Prababką,
Jéj przyznając wdzięków jabłko,
Maur, Afrykę narażać śmie,
Ale próżna myśl zuchwała!
Bo Grenada, w wierze stała,
Ani słuchać o nim chce;
Grenada stolica miła,
Drugąby Sewillą była,
Gdyby mogło ich być dwie.