Ta strona została uwierzytelniona.
IV.
ZACHÓD SŁOŃCA.
Wzrok myślom okrywa czarowne obrazy.
KAROL NODIER.
I.
O jak lubię pogodne i jasne wieczory!
Czy, gdy objęte w boru gęstego pokrycie,
Dalekie złocą klasztory,
Czy gdy lawy ogniste, do poziomu boków
Stawiają, i promienie łamią na błękicie
O Archipelag obłoków.
Oto sto chmur ruchomych na niebie widzimy!
W górze nagromadzone, wiatr tchnieniem rozpryska,
Przybiérają powoli jakiś kształt nieznany;
Czasem, pod ich falami, blade światło błyska.
Jakby błyskały mieczem powietrza olbrzymy,
Lub ogniste z obłoków spychały bałwany.
Niekiedy się uśmiécha słońce z za ich cienia,
Niekiedy, jak kopuły złotem powleczone,
Strzechę chatki zarumienia;
I niekiedy, z poziomu, ściąga mgły zasłonę,
I niekiedy, obłoki rozdziérając skoro,
Rozléwa światła jezioro.