źnie, iż nie rychło je można będzie uléczyć z téj epidemii. Trzebaby niejakoś stopniowo, prawdziwie po lékarsku, postępować z tą najsłabszą ludzkiego rodu połową. Potrzeba w posiłkach literackich, nim przyjdą całkiem do umysłowego zdrowia, dawać jeszcze zamiast léków, dawniejsze ich pokarmy, stanowiące jedyny ich żywiół; ale już oczyszczone chemicznie od brudnych kombinacyj — i zaprawione ziółkami uszczknionémi na krajowém polu, na własnej niwie. Dla tych przyczyn, nie można ganić uskutecznienia pięknego przekładu poezyj Hug’a, tego jenialnego dziecka (l’enfant de génie), jak go mianuje Chateaubriand, tego koryfeusza teraźniéjszéj literatury jak go trafnie nazwał nasz Grabowski. — Piękne jest obecne dążenie literatury, ale umiéjmy doń zachęcić, usposobić, adeptować. Pamiętajmy na stopniowania. — Przejdzie czas, minie wiek ze swym duchem, i ani obejrzym się jak przybędziem na własne, czyste stanowisko wzniosłego pojmowania dzisiejszego piśmiennictwa, — tak jak już otrząsnęliśmy się nieznacznie z klassycyzmu i wpływu romantyków! Spes non fefellit!
„Dla mnie, powiada Michał Grabowski, jeniusz Wiktora Hugo wystawia się swobodnym w balladach i oryentalkach. Pomiędzy małą liczbą jego ballad są prześliczne.« Godzien podobnych pochwał i Br. Kiciński, bo zaletom oryginału zgoła nie ustępują zalety i piękności przekładu.
Strona:Wybór poezyj pomniejszych Wiktora Hugo.djvu/160
Ta strona została uwierzytelniona.