Mniejszémi się wydając zdala od jaszczurów,
Boasy, krokodyle widzialne z tych murów
Śród brył olbrzymich zaległy.
W zbyt obszérnym zakresie ginące, zastępy
Palm włosistych, co czoła owéj wieży strzegły,
Zdają się jakby ziół kępy.
Koło rozpadlin muru dziki zwiérz się czaił,
Śród słupów i pilastrów na placu obszernym
Gęsty las cieniem zagaił.
Rudych orłów i sępów roje bez ustanku
Noc i dzień przy otwartym krążyły krużganku,
Jakby przy celu niezmiernym.
— Czy to mam zniszczyć? chmura zadaje pytanie,
— Leć! — I dokądże jeszcze unosisz mnie Panie!
Widok dwóch obcych grodów przed oczy nam stawa.
Piętra kładąc na piętrach wzbiły się w obłoki,
Teraz widać je śpiące śród nocnéj pomroki,
Usnął ich lud, i Bogi, i wozy, i wrzawa;
Pokładły się jak bracia na jedno nadbrzeże;
Księżycem odkreślony cień, kąpie ich wieże.
W różnych przedmiotów tłoku może dostrzedz oko
Wodociąg, schody, słupy z podstawą széroką,