Strona:Wybór poezyj pomniejszych Wiktora Hugo.djvu/20

Ta strona została uwierzytelniona.

Lampy rozpusty w samém zatleniu tłumione,
Gasnące ognie biesiad bez ładu rzucone.
Róg ulic cienie zmniejszał, bo go księżyc zbielił,
I tak zbielony w wodzie strumienia odstrzelił.
Kto wié, czyli wątpliwie nie był dosłyszany,
Szmér złączonych uścisków i oddech zmięszany.
Kiedy dwa bratnie grody po dzienném znużeniu,
Gwarzyły spoczywając w lubém uściśnieniu,
A wiatr wzdychając w chłodzie świeżéj Sykomorry,
Tchnący wonią z Sodomy spieszył do Gomorry,
Na ówczas-to przemijał obłok zaczerniony,
»Tu kres!« ozwał się z nieba głos w niém utajony.




VIII.

Grzmi chmura i pryska,
Z niéj płomień wytryska,
I boki jéj rwie.
Siarczysta z nim fala,
Na przepaść się zwala,
Na mury się drze,
I tocząc się lawą,
Odbija jaskrawo
Na białém ich tle.

Gomorro! Sodomo!
Palącąż się słomą
Pokryty wasz gród?