Ta strona została uwierzytelniona.
Ta chmura płomienna,
To kara niezmienna
Na grzeszny wasz lud.
Z jéj paszczy szerokiéj,
To na was potoki
Tych siarczystych wód!
Ten lud dni swe przeżył,
Co wczoraj nie wierzył,
Że może być Bóg!
Ich domy w proch poszły.
Ich wozy nie doszły,
Wskazanych im dróg.
W ulicach płomienie
Spłynęły w strumienie,
Któż przebrnąć je mógł?
Na wzniosły szczyt wieży,
Strwożony tłum bieży,
W niéj schronić się chcą.
Gdy inni tam zbiegli,
Snem wiecznym już legli,
I zmarli choć śpią.
Tak mrówki co siły,
I na mur pochyły
Za żérem się pną.
Lecz któż uciéc zdoła,
Kiedy Bóg do koła
Ogniem, gromem dżdży?