Strona:Wybór poezyj pomniejszych Wiktora Hugo.djvu/25

Ta strona została uwierzytelniona.
X.


Ogień był bez litości! Żaden z potępionych,
Nie mógł uciéc z tych murów zwęglonych, zwapnionych,
A jednak ręce składali do góry,
I ci co się w ostatnim żegnali uścisku,
Pytali się z jakiego Boga to nacisku,
Spłynął Wulkan na ich mury.

Widząc oni ten ogień żywy, ogień boski,
Czynili nadaremnie, w ukryciu się troski,
Umiał Wszechmocny dosiądz za złe sprawy!
Wzywali bogów swoich, lecz karzącym gromem
Padały nieme bogi; — okiem niewidomém,
Kamienném, leli łzy z lawy.

Już wszystko wrzącym, krętym spalone tumanem,
Znikło. Tak człowiek z grodem jak i zboże z łanem,
Wszystko Bóg w koło karząco wyplenił;
Z obu grodów nie stało nic o swojéj mocy,
Wiatr nieznany wiejący owéj strasznéj nocy,
Nawet gór postać odmienił.




XI.

Palma co tém powietrzem płonącém oddycha,
Czuje jak liść jéj żółknie, jak gałęź usycha.