Huczy piekielne wycie i płacz,
Krzyczy rój Diwów wiatrem zagnany,
Pewnie nad domem siadł i gnie ściany;
Boże łaskawy! wspiérać mnie racz;
Dom mój się wstrząsł i jak żywy drga,
Rzekłbyś, iż wiatr wywróci go z dna;
Jak zawierucha liść suchy gna,
Tak burza miota Diwów tumany.
Proroku! jeśli jest w twéj mocy,
Zbaw mnie od tych szatanów nocy,
A pójdę wdzięcznością natchniony,
Bić tobie w meczecie pokłony!
Połóż koniec piekielnéj stypie,
Zgaś ich oddech co iskry sypie,
Niech szyby okien próżno sypie,
Rój Diwów zjadliwémi szpony.
Odszedł przecie huczny tłum,
A z nim zwolna znika szum,
Już przecie nogami w moje
Bić zaprzestali podwoje;
Lecz w powietrzu jeszcze dźwięk,
Jeszcze słychać kajdan brzęk,
I pobliskich lasów jęk,
Gdzie dmą ogniem Diwów roje.