Gdy ci z powrotem wieś tę widziéć się zażąda,
Przez ów wzgórek podobny do grzbietu wielbląda
Przychodź, tam stoi cicha moja chata.
Nad nią wznosi się strzecha jakby ul kończata,
Drzwi tylko w niéj są jedne, a światło w nią wgląda
Od strony, z któréj jaskółka przylata.
Jeśli nie masz być więcéj, wspomnij niepowrotny
O dziewczętach pustyni, których głos uroczy,
Których cię taniec zachwycał ochoczy.
Piękny, biały wędrowcze! ty ptaszku przelotny!
Poświęć nam czułe westchnienie,
Bo możeś i nie jednéj zostawił wspomnienie.
Bądź więc zdrów, stroń od słońca, co płonącą strzałą
Złoci skronie miedziane, a pali płeć białą.
Nieprzebytą Arabję niech twój krok omija,
Starą wróżkę, co niby ledwie stąpać zdoła,
I tych, co w wieczór, końcem zaklętego kija
W piasku okréślają koła.