Opuszczony okopie, zapomniany okopie!
O ty śladzie ostatni, śladzie nieukojny
przeogromnej, okrutnej tej wojny,
co lat siedem po całej szalała Europie,
całą ziemią wstrząsała do posad,
w perzynę obracała krocie ludzkich osad,
ludzkich istnień gasiła tysiące, — —
cichy siedzę nad tobą — i w głębi twej topię
me spojrzenie — bezsłowne — gorące...
Opuszczony okopie — wijący się kręto,
jak olbrzymia tętnica lub żyła!
W ową krwawą godzinę, z płomienia poczętą,
w tobie przecie krew żywa tętniła!
Krew tętniła i wrzała w gorącym ukropie,
ból się w tobie przyczajał, jak w zszarpanym nerwie;
krwawych ludzi gromady, nędzą zżarte i wściekłe,
pełzły w tobie, jak gdyby robactwo po ścierwie...
Rany w sobie taiłeś zapiekłe — —
zapomniany, opuszczony okopie!
Opuszczony okopie — o pospólny grobie,
o męczeński cmentarzu ty bratni,
który szarzy żołnierze-skazańce,
na żer posyłani armatni,
już za życia kopali w ziemi — samym sobie!
Strona:Wycieczka.djvu/028
Ta strona została uwierzytelniona.