Strona:Wykolejony (Gruszecki) 36.jpg

Ta strona została uwierzytelniona.

zapadły się, otoczone siatką zmarszczek, a w około ust widniał zakrój, który wcale do oznak szczęścia nie należy. Mimo tego nie była to fizyczna ruina człowieka, lecz widocznie przejścia i cierpienia moralne chwilowo przemogły siły fizyczne, które w danym razie mogły nabrać życia i elastyczności. Przez chwilę milcząco spoglądali na siebie; Helcia zmięszana, zdziwiona tem niespodziewanem spotkaniem, nie wiedziała co ma mówić, lecz wprędce zapanowała nad sobą i wyciągnęła rękę na przywitanie. Stanisław natomiast był zupełnie spokojny, niemal apatyczny, a przyjmując podaną rękę, rzekł:
— Ach! to ty, Helciu? jakżeś wypiękniała, zmężniała; prawda, długi czas nie widziałem ciebie, coś z sześć lat. A ciocia gdzie?
— Ciocia? Więc nie wiesz, nie otrzymałeś listu mego?... Ciocia umarła.
— Umarła?!
Chwilowo nastało milczenie; oboje patrzyli na siebie z żalem i smutkiem.
— A ty sama mieszkasz?
— Mam przy sobie przyjaciółkę cioci i starą Karolowę.
— I nie nudzisz się?
— Nie. Mam książki, pisma, znajomych i...