Strona:Wykolejony (Gruszecki) 62.jpg

Ta strona została uwierzytelniona.

— Przyszłam się poradzić, nie mam pieniędzy, a tu jesień i zima się zbliża, czy nie dostaniesz w tym miesiącu?
— Nie ma? A to trzeba się postarać, odpowiedział spokojnie, dobrze, pieniądze będą.
— Ach ja się tak bałam mówić o tem tobie, ale widzisz potrzeby są, wzmagają się, a gdy dorośnie mała, wydatki się zwiększą.
Stanisław ucałowawszy rękę żony, wstał, przystąpił do stolika, wyjął z szuflady rękopism, a przejrzawszy go pobieżnie, zaczął pisać cyfry ołówkiem. Po chwili zwracając się do milczącej żony, rzekł:
— Jeśli się nie mylę, to otrzymam za tę pracę około 300 rubli, to nam wystarczy na jakiś czas, mówił pytając.
— O! z pewnością, odrzekła przekonywająco.
— No, a teraz, idź Helciu spać, namęczysz się przez cały dzień, ja muszę jeszcze przejrzeć rękopism.
To mówiąc ucałował żonę w czoło i pożegnał.
Sam zasiadł przy stoliku i gorączkowo uzupełniał zeszyty. Późno w noc ukończył tę pracę — otworzył okno i rzeźwił się chłodnem powietrzem jesieni.