Strona:Wykolejony (Gruszecki) 65.jpg

Ta strona została uwierzytelniona.

czuł się tak obcym, tak dalekim od żony, dziecka i całego świata małomiasteczkowego. Chciał kochać, potrzebował tego, a w około była próżnia. Sam nie umiał, czy nie mógł nagiąć się do tych ludzi, zostających w rażącej sprzeczności z dawniejszem jego życiem i stosunkami, a podnieść ich ku sobie nie potrafił i zwątpił w możność po nieudałych próbach z żoną.
Nareszcie nadszedł list ze stolicy zawierający nietylko honoraryum, ale i przyrzeczenie, że jeszcze w bieżącym miesiącu rozpocznie się druk powieści.
Stanisław uspokoił się, złagodniał, był czułym, nawet nadskakującym dla żony, ufność w własne siły wracała, lecz czuł się tak zmęczonym, że żadnej nowej pracy nie rozpoczynał. Używał siesty w całem tego słowa znaczeniu.
Minęło dwa miesiące.
Druk powieści został ukończony. Pochlebne recenzye zapełniały szpalty dzienników, unoszono się nad talentem autora, nad plastyką i siłą obrazowania i tą prawdą, która zmusza każdego czytelnika do współczucia i wiary.
Stanisław, czytając te słowa, myślał tylko nad tem, czy też ona czyta te dzieje ich obojga,