Strona:Wykolejony (Gruszecki) 72.jpg

Ta strona została uwierzytelniona.

Lecz co chwila wracała myśl: co robić? zkąd wziąć pieniędzy?
Gnany niepokojem i troską, wyszedł na miasto. Przed kościółkiem stał pusty karawan i grupa ludzi.
Gdy się zbliżył, dowiedział się, że to pogrzeb pisarza miejskiego, zarazem sekretarza burmistrza.
Natychmiast postanowił starać się o tę posadę.
Zaledwie mógł się doczekać godziny, gdy burmistrz wróciwszy z pogrzebu, udał się na chwilę do biura.
Tam przybywszy, przedstawił burmistrzowi swą prośbę.
Wielce się tem zdziwił dygnitarz miasta i stosownie do swej godności oświadczył dyplomatycznie, że się nad tem zastanowi — za trzy dni może się zgłosić po odpowiedź, i zlekka głową kiwnąwszy pożegnał Stanisława.
Tegoż wieczoru na piwie dowiedzieli się honoratiores miasta, z ust samego burmistrza, o prośbie Stanisława. Wielu było przeciwnych wpuszczeniu Stanisława do miejskiego urzędu, ale burmistrz, któremu pochlebiało, że ten dumny panek, unikający ludzi, będzie jego podwładnym i który wiedział, że Stanisław jako